Często słyszymy, że Rzeszów jest najczystszy, najładniejszy, najlepszy, ale jak wygląda prawda wiedzą tylko sami mieszkańcy i to nieliczni. Korki, długie dojazdy, słaba komunikacja miejska, chaos urbanistyczny, nieprzemyślane inwestycje — okrągła kładka, most nad Zalewem, wieżowce na terenach rekreacyjnych.
Kilka tygodni temu, Prezydent Rzeszowa zaprosił do ratusza deweloperów. Na spotkaniu omawiano m.in. wniosek, który złożył do ratusza Robert Kultys, miejski radny. W piśmie do Tadeusza Ferenca zaproponował, aby ratusz przygotował projekt uchwały dotyczący sporządzenia planu zagospodarowania przestrzennego dla terenów wzdłuż Wisłoka. Zdaniem radnego projekt uchwały pozwoliłby usystematyzować działania inwestycyjne i stworzyć spójną przestrzennie panoramę miasta.
Według Tadeusza Ferenca, takie działania, jak wniosek radnego Roberta Kultysa to “blokowanie” inwestycji w mieście. Prezydent Rzeszowa chce, żeby deweloperzy mogli spokojnie i bez przeszkód realizować swoje cele, tj. pomnażać majątki kosztem mieszkańców.
Efekty takiej nieprzemyślanej polityki — braku planów zagospodarowania — widzimy dziś w wielu miejscach na terenie całego Rzeszowa. Najlepiej obrazuje to sytuacja w południowej części miasta, na osiedlach Budziwój i Drabinianka — totalny chaos urbanistyczny, osiedla “getta”, brak infrastruktury, brak usług, korki, słaby dojazd i marna komunikacja publiczna.
Dlatego ważne jest tworzenie planów zagospodarowania przestrzennego! Tam, gdzie zabudowa powstawała na podstawie planów urbanistów, budynki są odsunięte od siebie tak, aby wpadało do nich światło słoneczne, a mieszkańcy nie mogli zaglądać sobie w okna. Między budynkami jest dużo zieleni, place zabaw i tereny rekreacyjne. W najbliższej okolicy są sklepy i podstawowe punkty usługowe: przychodnie, przedszkola, szkoły, czasem domy kultury. Takie miejsca mają też zapewniony łatwy dostęp do komunikacji publicznej. W Rzeszowie tak wyglądają niektóre modernistyczne osiedla.
Bez planów zagospodarowania przestrzennego przybędzie w Rzeszowie chaotycznej zabudowy bazującej na urzędowych warunkach, wzrosną problemy komunikacyjne. Nie ma wątpliwości, że lepsza jest przestrzeń urządzona według jednego planu opracowanego przez urbanistów niż ta, która jest wynikiem wielu decyzji administracyjnych.
Chciałbym przypomnieć prezydentowi Rzeszowa, że powojenna Europa, w tym Holandia, w której niedawno był, zaczęła się odbudowywać od planów zagospodarowania przestrzennego. Efekty widzimy dzisiaj, małe korki, ścieżki rowerowe, ładna architektura, spójna zabudowa. Miasta przyjazne i bardzo dobre do mieszkania. Natomiast brak planów zagospodarowania to typowy przykład polskiej “wolności”, czyli jesteśmy wolni od rozumu, przewidywania, troski o przyrodę, otoczenie, mieszkańców czy przyszłych pokoleń.