Jako że sezon letni za pasem, szykuje się w najbliższych miesiącach wysyp imprez o charakterze „kulturalnym” na terytorium całego kraju. Dni miast lub gmin słyną często z obrazków pijanego wokalisty próbującego wyartykułować w stronę widowni coś, co na pozór przypomina tekst jego własnego utworu. Być może znowu będzie nam dane na żywo zachwycać się występami odtwarzanymi jako podkłady z płyt CD. Znowu będzie można kontemplować dźwięki orkiestry, gdy widzi się na scenie tylko dwie osoby. Lub posłuchać wokalistki która, z niewiedzy, albo z ignorancji pozdrawia mieszkańców jakiegoś całkiem innego miasta niż tego w którym się aktualnie znajduje. Często też wspólnym mianownikiem tych imprez jest ich finansowanie ze środków samorządowych, czyli prościej mówiąc z publicznych pieniędzy.
Temat nie jest nowy. Władza posiada już świadomość istnienia problemu z zachowaniem „gwiazd” na takich eventach, i coraz częściej odmawia zapłaty w przypadku ekscesów. Jednak pijany Janusz Panasewicz z Lady Pank na scenie w Tarnobrzegu nie jest źródłem problemu, tylko jego efektem.
A problemem jest błędna polityka władz w przypadku organizacji takiego przedsięwzięcia. Przede wszystkim chodzi o stawki płacone wykonawcom. Dochodzi do sytuacji że artysta inkasuje horrendalnie wysokie pieniądze za horrendalnie niski poziom artystyczny. Sprawa druga, głębsza i poważniejsza to otwarty charakter tych imprez. W III RP wpojono ludziom, zdaję się że już nieodwracalnie, że za sztukę płacić nie trzeba. Muzykę ściągnę z Internetu, a „gwiazdę” zobaczę na najbliższych Dożynkach. W związku z czym nie kupuję płyt i książek. Nie chodzę do kina i na koncerty. Skazuję kulturę alternatywną na wegetację, bądź na finansowo-organizacyjne uzależnienie od władzy. A co za tym idzie brak twórczej wolności, czyli notabene podstawy kulturalnej działalności. Teraz będzie jeszcze gorzej, bo jaka jest polityka władz na tym odcinku, zdążyliśmy się już przekonać niejednokrotnie.
Oczywiście zdaję sobie sprawę że ludziom może odpowiadać taki format samorządowych imprez. Że są one ważne, bo w jakimś sensie integrują społeczeństwo. Zapewniają rozrywkę, która się zwyczajnie im należy. Warto jednak przyłożyć się do budowania ich całościowego wizerunku. Koncerty wykonawców, imprezy poboczne, wszystko to musi mieć spójny charakter. Trzeba ten „produkt” jakim jest impreza masowa odpowiednio opakować. Nie trzeba też rezygnować z kultury popularnej, która również może być dobrze podana i wyśmienicie smakować. Ważne żeby w tym przypadku stawiać na jakość a nie na ilość.
Kultura finansowana przez władzę traci niestety pazur, oraz część niezależności. Jej alternatywna wersja o pieniądze od władzy się nie dopomina. Potrzebuje jednak wsparcia ludzi dla których jest ważna, bo inaczej skazana jest na całkowitą marginalizację. Dlatego tak bardzo istotne jest wytłumaczenie społeczeństwu że należy za nią zapłacić, choćby symboliczną kwotę. Wkrótce może się okazać że kultura zostanie jednym z ostatnich buforów jakie oddzielają nas od polityki prowadzonej przez obecne władze, które niczym walec prą do przodu. Wyrzucając jednocześnie cały demokratyczny dorobek ostatnich 27-lat do kosza.