
Photo by Peter Glaser
Jeśli tym razem próba wydarcia rzeszowskiej piłki z marazmu się nie powiedzie, boiska trzeba zaorać? A może wystarczy dokończyć plan, który ktoś nakreślił?
Kilka miesięcy temu mocno się ucieszyłem, gdy kilka dni po kolejnym moim tekście w rzeszowskiej GW usłyszałem w ratuszu, że myślimy podobnie! Naprawdę zrobiło się miło. Nie będę musiał już pisać o prowincjonalnym futbolu, wreszcie w Rzeszowie zagości piłka nożna na przyzwoitym poziomie, którą pamiętam z czasów młodzieńczych, gdy jeszcze zabierano mnie na stadiony. I w sumie nie muszę, ale wtedy bardziej myślałem o poprawie jakości piłki, a nie o tym, że zmienię zawód…
Plan był dobry. Po latach apeli w mieście zrozumiano, że trzeba zainwestować więcej pieniędzy w jeden klub, że trzeba zakończyć to co było, że trzeba poważnego zarządzania, mocnego menadżera, zachęcenia sponsorów i spojrzenia do przodu. Szkoda, że po drodze plan się rozjechał tak na boki, że w sumie niedługo trzeba go będzie pisać od nowa.
Stal wygrała rywalizację z Resovią, zyskała wsparcie od miasta i… zaczęła sezon na zaciągniętym hamulcu ręcznym. Liczono już ile premii dostaną piłkarze jak wygrają rundę jesienną, ile gdy ich przewaga będzie znacząca. Na razie mają 5 punktów straty do lidera, po 4 kolejkach…
Źle zaczynamy? Jest więc interwencja największego sponsora. Prezydent zmienia się w menadżera, trenera, motywatora. Nie tędy droga. To jest sport, a tym nie da się zarządzać jak zwykła firmą, czy nawet urzędem. Wezwanie ‘na dywanik’ też może niewiele dać. Panie prezydencie, nie ma co wymagać, by piłka chodziła od nogi do nogi, z tym problem mają zespoły w ekstraklasie czy I lidze, a tu mamy de facto czwartą. Nie wiem też czy najlepsi budują jeszcze siłę w lesie…
Cieszę się, że miasto wreszcie wykonało krok do przodu inwestując pieniądze w piłkę nożna, żałuję, że kolejny zrobiło w bok. Z planów zostały bowiem nici, dlatego bardzo się nie dziwię, że coś tu nie wychodzi. Oczywiście, przed nami jeszcze mnóstwo meczów, awans jest wciąż na wyciągnięcie ręki, ale jednak coś tu nie gra, skoro sam ratusz interweniuje. A nie gra ponad połowa planu…
Od początku mówiło się o menadżerze, który zna piłkę, który poprowadzi nowy klub. Ale dobrej klasy piłkarski menadżer nie przyjdzie do Rzeszowa na posadę urzędnika i za jego pieniądze, takie są brutalne prawa rynku. Skończyło się więc na człowieku, który ma kontrolować finanse. Nie za mało?
Miał być nowy klub, z licencją, nazwą, ale nowy. Z nowymi ludźmi do zarządzania. Jest jak było. To nadal ci sami ludzie, którzy święcili sukcesy w ostatnich latach. A kosmetyczne przypudrowanie nosa, o którym mówi się coraz częściej, czyli wymiana ludzi z zarządu na ludzi z rady nadzorczej to dalej mieszanie w tym samym wiadrze. To nie to nowe tchnienie, wsparte doświadczeniem, które miało tutaj nastąpić. A bez tego bardzo ciężko będzie o sukces.
Pamiętam tę rozmowę w ratuszu, pamiętam też spotkania z potencjalnymi sponsorami i słowa jednego z nich, że jeśli do dziurawego wiadra wlejemy więcej wody, to wcale jej tam więcej nie będzie…
Komentarze