
28 listopada mija 99 lat od uzyskania praw wyborczych przez Polki. Walka o wejście kobiet do życia publicznego trwała latami. Polegała na ciężkiej pracy uświadamiającej i edukacyjnej polskich emancypantek. Narcyza Żmichowska, Eliza Orzeszkowa, Maria Konopnicka to tylko niektóre z nich. Świadoma i konsekwentna walka o równouprawnienie kobiet toczyła się we wszystkich zaborach. Prym w tej walce wiedli socjaliści, na czele z Polską Partią Socjalistyczną.
„Sprawę kobiecą” spychano na margines w obliczu walki o niepodległość. Paulina Kuczalska-Reinschmit w Wyborczych prawach kobiet pisała: „W epoce pierwszych wieców i memoriałów w Warszawie w 1904 r. samo wspomnienie o prawach kobiet jeszcze wywoływało tłumiony śmiech, a w najlepszym wypadku dobroduszne napominanie “jak można obniżać powagę narad w tej dziejowej chwili, wzniecaniem takiej kwestii!”.
W 1917 roku kobiety ze wszystkich zaborów zorganizowały wspólną konferencję. Wybrały na niej delegację z Justyną Budzińską-Tylicką na czele, żeby poprowadziła rozmowy o prawach wyborczych kobiet z formującym się wówczas rządem polskim. Delegacja została przyjęta przez Józefa Piłsudskiego po długim, kilkugodzinnym oczekiwaniu na mrozie. 28 listopada 1918 roku naczelnik podpisał dekret przyznający kobietom prawa wyborcze.
Niecałe dwa miesiące później obywatelki poszły po raz pierwszy do urn i oddały głosy w wyborach do Sejmu Ustawodawczego. Osiem z nich zostało też pierwszymi polskimi posłankami. Gabriela Balicka, Jadwiga Dziubińska, Irena Kosmowska, Maria Moczydłowska, Zofia Moraczewska, Anna Piasecka, Zofia Sokolnicka oraz Franciszka Wilczkowiakowa dawały kolejnym pokoleniom polskich kobiet przykład, że polityka nie musi być tylko domeną mężczyzn. Wszystkie, niezależnie od przynależności partyjnej, aktywnie działały na rzecz realnego równouprawnienia kobiet i zapewnienia im dostępu do pracy i edukacji.
Nadal pokutuje w Polsce przekonanie, że polityka to typowo męska rzecz. To mit bardzo wygodny dla tych polityków, którzy obawiają się o swoją pozycję. To kłamstwo, z którym należy skończyć. Tak długo, jak będziemy w nie wierzyć, sprawy postrzegane jako kobiece będą traktowane jako mniej ważne, odkładane na święty nigdy, lekceważone. Przez lata powtarzano, że “demokracja bez kobiet to pół demokracji”. Demokracja bez kobiet to żadna demokracja!
Źródło: materiały partii Razem
Komentarze